Witam :-)
Koszmar sie nie skonczyl - awaria klawiatury trwa nadal:-( Na szczescie bog jest zbyt leniwy i zycie nie zawsze toczy sie pod gorke ;-)
Sporo sie zdazylo od ostatniego wpisu; Moj Pan sie "odkrywa" przede mna - ma jakas parszywa robote, ktora Go wykancza, tak, iz wraca z niej i pada na twarz - delikatnie mowiac. Wkurza mnie to nie tylko dlatego, ze nie ma sily sie mna zajmowac, ale ze to nienormalne by Master zapieprzal jak osiol a jego pies (pies Mastera, nie osla) balowal jak na wakacjach...
Za to jak juz sie mna zajmuje, to dreszcze przechodza ;-)Bolesnie z umiarem (te lodowe Jego hobby!!!), nie zapominajac o palacym imbirze w obu otworach. Ale przezylem bolesniejsze experymenty. Rzeecz w tym dreszczyku, ktory On wywoluje... Ze wszystkich Masterow jakich zdazylo mi sie ,poznac, tylko On, Moj Pan to potrafi :-)
Dla jasnosci: Moj Pan pozwolil, a nawet w pewnym sensie zalecil dawac sie "wypozyczac" innym Masterom, gdy nie jestem uzywany przez Mego Pana i byleby nie uszkodzili i nie zuzyli Jego wlasnosci.
Ten dreszczyk, o ktorym pisze polega nie tylko na Jego podejsciu, ale i sposobie traktowania. na przyklad; juz zaczynam sie przyzwyczajac, juz mi robi sie dobrze z tym soplem w dupie a On pisze: no dobrze, wyjmij. OK! Albo zaczynam sie juz przyzwyczajac do ucisku klamerek gdzie sa akurat przypiete, a On pisze - OK, zdejmij je, jakby niby nie wiedzial, ze wlasnie wtedy to najbardziej boli!!! Wie bardzo dobrze - tak jak wie bardzo dobrze jak traktowac taka suke jak ja.
Ktos moze pomyslec, ze prawie Mu komplementy - pewnie, ze tak! Ale mam powod - naprawde tak jest, jak pisze. Spotkania z Moim Panem naprawde sa niesamowicie excytujace dla mnie; tak od srodka. Kzde spotkanie jest dla mnie niewiadoma; nawet jak wiem co mam przygotowac, nie wiem jak ja to odbiore, a co wazniejsze, czy zrobie to tak, by Jemu to sprawilo satysfakcje i przyjemnosc.
Po przemysleniach doszedlem do wniosku, ze nawet jak znajdzie sobie w realu porzadna szmate, to nie musi to oznaczac konca miedzy nami. Moze wszak na moim przykladzie uczyc swego cwela co mozna jeszcze wytrzymac (i odwrotnie). A znajac Mojego Pana wiem, ze bedzie sie liczyl z upodobaniami i mozliwosciami tego realnego cwela, ktore moga byc inne niz moje wiec mozemy sie poniekad uzupelniac dla przyjemnosci Naszego juz Pana, nie?
Chyba starczy na dzis, bo post sie robi za dlugi, a co za tym idzie moze i nudny. Mam nadzieje miec mozliwosc pisac bardziej na biezaco niz dotychczas zatem do nastepnego - "a bien tot" ;-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz